środa, 23 lipca 2014

Notka Organizacyjna

     Cześć Nocni Łowcy! Baaardzo was przepraszam za moją (krótką) nieobecność. Szczerze? Są wakacje, a mnie nie chce się myśleć :P Ale... no cóż postaram się i w najbliższym czasie pojawi się nowy rozdziałek ;).
     Jak widzicie trochę pozmieniałam na blogu ;3 Dodałam listę blogów, które serdecznie wam polecam, bo są wspaniałe (moim zdaniem :*). Znajduje się tam między innymi, adres pewnej szabloniarni, więc może nie długo nie będziecie musieli narzekać na to, że tło jest do dupy xp.
     Udało mi się też ogarnąć i pozmieniać kursor (na runę soundless! [bezszelestność] jestem z siebie taka dumna ^^) i favionkę (to ta ikonka na górze, oznaczająca stronę :P). Dodałam też odtwarzacz! I tu zrodził się mój genialny pomysł. Może macie jakąś muzykę która kojarzy się wam z moim blogiem? Albo której chcielibyście słuchać czytając? Ale spokojnie! Jedna, max 2 piosenki na osobę. Zgłaszać piosenki możecie pod tym postem :*. Oczywiście ja miła, wyłączyłam funkcję autoodtwarzacza więc jeśli chcecie czegoś posłuchać musicie zrobić to manualnie, ponieważ wiem, że niektóre osoby nie lubią jak im muzyka nagle znikąd rozbrzmiewa xD.
     Kolejną rzeczą, jaka się pojawiła, jest możliwość oceniania postów. Na dole, przed komentarzami. Oceniać może każdy, więc nie wstydźcie się xd. Wystarczy zaznaczyć odpowiednią krateczkę ;)
     I ostatnia rzecz! Było was tu już 1500!  Nie powiadomiłam was kiedy przekroczyłam 1000, ale teraz to zrobię. 1500!!! KOCHAM WAS :* (Wiem że to mało, ale co z tego? To jest magia, bitch! :*)
 
BARDZO WAM DZIĘKUJE NOCNI ŁOWCY :*
:taki miszcz painta xD:


czwartek, 17 lipca 2014

Libster Award #1

Na początek bardzo gorąco wam podziękuje za aż 3 nominacje! Muszę przyznać byłam mile zaskoczona ^^ Tak więc bez zbędnych ogródek, zaczynajmy!

''Nominacja do Libster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za ''dobrze wykonaną robotę''. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.''

Nominacja od: Demonica Shasta (Dziękuje :*)
  
 PYTANIA:
1. Jak zaczęła się twoja przygoda z pisaniem?
Zawsze byłam artystyczną duszą, moi rodzice uwielbiają muzykę, a moja mama kocha sztukę malarską. Zawsze też przykładali wagę do książek. Czytali mi, dopóki sama się nie nauczyłam. Stąd moje zamiłowanie do czytania, śpiewu, rysowania, no i pisania.
Jak to się stało, że zaczęłam pisać? Kiedyś, jak byłam mała pisałam wierszyki z okazji czyjś urodzin. Na lekcjach polskiego w szkole, zorientowałam się jaką frajdę sprawia mi pisanie opowiadań,ale bałam się tworzyć i pisać coś więcej. Nie potrafiłam się przekonać. Dopiero po przeczytaniu "Darów Anioła", coś naparło na mnie tak bardzo, że założyłam bloga. Mianowicie moja książkowa miłość do Sebastiana Morgensterna. Chciałam pokazać jego postać z innej strony, tak jak ja go widziałam.
I tak mniej więcej to było. Gratulacje jeśli ktoś to całe przeczytał xD  
 

2. Jaki gatunek książek lubisz?
Najbardziej kocham fantastkę z romansem oczywiście ;) Ale SF i postapo też nie pogardzę.
 Nienawidzę kryminałów.
 

3. Twoja ulubiona postać męska i żeńska z książki?
 Męska? Na to już była odpowiedź w pierwszym pytaniu xD Oczywiście, że Sebastian <3
A żeńska?  To chyba będzie Emma Carstaris z nowej serii Cassie. Dlaczego? Przecież historia TDA jeszcze się nie ukazała! Emma pojawia się już MNO i z miejsca ją pokochałam. Chyba dlatego.


4. Ulubiona aktorka i aktor.
 Aktorka? Oczywiście Lily Colins ^^
 Aktor? Connor McLain. O ile przyjmie rolę Sebastiana. Bo inaczej go znienawidzę. Drugim kandydatem jest Ian Somerhalder <3


5. Jakiego gatunku muzyki słuchasz?
Pop, rock ;) Muzyka Jamiego *-*
 

6. Jakie jest Twoje największe marzenie?
 Wydać swoją książkę. I znaleźć miłość, przez którą wszystko co przeczytałam stanie się prawdą ;) Kto o tym nie marzy? ;D


7. Kilka twoich ulubionych filmów to?
Stuck in Love, Setp Up 4 Revolution, Transformers, Most do Terabithilii, Wild Child


8. Jakie FanFiction najbardziej lubisz?
O DA oczywiście :*
 

9. Hobby?
Śpiew i pisanie rzecz jasna ;)


10. Ulubiona pisarka/pisarz.
Jestem przewidywalna: Cassie Clare
 

11. Jeśli miałabyś/ miałbyś wcielić się w postać z książki, kim on/ona by był/a?
Każdego bohatera cenie i jeśli miałabym szanse przeżyć niesamowitą przygodę, zgodziłabym się być kimkolwiek :) Ale jeśli miałabym wybierać to tak jak już wymieniłam: Emma. I Clary, ponieważ chciałabym podjąć czasem inne decyzje niż ona, choć bardzo ją kocham <3

Oto blogi które nominuje!
http://d-a-po-mojemu.blogspot.com 
http://newimaginetions.blogspot.com/
 http://ksiazkitodiamenty.blogspot.com
http://ksiazkawypochuaniacz.blogspot.com
http://clary-jonatan-da.blogspot.com
http://hermiona-g.blogspot.com
http://szeptem-o-darach-aniola.blogspot.com/

http://be-my-angel-ff.blogspot.com/
http://krolewskastrazniczka.blogspot.com/
http://big-love-not-die.blogspot.com/
http://new-mortal-instrument.blogspot.com



MOJE PYTANIA:
Co pchnęło cię do założenia tego bloga?
Co sprawia ci największą przyjemność w pisaniu?
Ulubiony gatunek FF?
Bohater którego podziwiasz?
Jaka jest aktualnie twoja ulubiona piosenka?
Jakie jest twoje największe marzenie?
Ulubiony pisarz/pisarka?
Najlepsze filmy?
Do jakich fandomów przynależysz?
Jakie jest twoje hobby? 
Gdybyś mógł wskrzesić 3 bohaterów z książek, kogo byś wybrał?

Jeszcze raz szczerze dziękuje za nominacje i mam nadzieje jakoś się uporać z pozostałymi dwiema :* Ale cóż oprócz tego, rozdziałek się przecież sam nie napisze, prawda? Życzcie mi weny dla Sebastiana i Lenny! ~~Patrzcie jeszcze się zrymowało xD~~  

wtorek, 15 lipca 2014

Rozdział IV

 Eliza! Jaraj się! Oto dla ciebie i specjalnie dla ciebie dedykuje ten rozdział <333
'Parabatai? Parabatai.'

______________________________

Powrót 

     Jace pchnął mnie na bok. Odleciałam do tyłu słysząc nieludzkie piski. Huk wybuchu był ogłuszający. Powietrze zrobiło się szare od dymu, choć nie wiedziałam skąd się brał. Jace krzyczał coś, ale nie rozumiałam co. Zobaczyłam jasne światło, tak jasne, że aż nie dało się patrzeć.
     Coś chwyciło mnie za nogę. Krzyczałam, gdy poczułam ugryzienie. Jakby ktoś rozrywał mi mięśnie. Okropny, porażający ból. Próbowałam się wyrwać z żelaznego uścisku... no właśnie kogo? Nie wiedziałam. Na pewno nie człowieka.
     DIANA! Gdzie ona jest?. Byłam przerażona. Ból narastał. Mój wrzask znów przeszył powietrze. To nie może być koniec, pomyślałam. Nie, nie, nie! To nie może się tak skończyć! Obraz skakał mi przed oczami.
     Zachowałam przytomność jeszcze kilka sekund. Potem sięgnęła po mnie ciemność.

                                                                             ***

     - No dalej. Poradzisz sobie. Tylko się podeprzyj i HOP!
     Położyłam rączki na ziemi i zostałam na czworakach. Chciałam odepchnąć się od niej, ale nie udało mi się. Parę prób później uniosłam się z trawy na dwóch małych, tłustych, dziecięcych nóżkach. I popędziłam na nich prosto w stronę chłopca o białych włosach.
     - Jolatlan - wysepleniłam wpadając w jego objęcia. - Chces? - podałam mu zaciśnięte w małej piąstce ciasteczko.
     - Nie, dziękuje Lenny. - odpowiedział i poklepał mnie po głowie. - Chodź, może pokażemy mamie? Przyjdziesz do niej sama! PRZYJDZIESZ! - uśmiechnął się, dumny z siebie.
     - Dobse. - chwyciłam jego rękę i ruszyliśmy w stronę domu na wzgórzu.
     To był mój pierwszy spacer. I mój pierwszy powrót.

                                                                            ***

     Moje powieki były ciężkie jak ołów. Leżałam w łóżku, a nie na podłodze. Słyszałam znajome, ludzkie głosy, a nie piski. Czułam ulgę i jednocześnie niepokój. Przypomniał mi się mój sen. Kim był ten chłopiec? Jakim cudem TO znalazło się w mojej pamięci? Byłam za mała żeby cokolwiek zapamiętać...
     - Jace, jej stan się nie zmienił. Chyba, że przyszedłeś tu po kolejne Iratze. - powiedział jakiś głos. Rozpoznałam Izzy. - Z tym to raczej do Aleca... przecież już wymieniliście krew. Chociaż w sumie Clary rysuje najmocniejsze runy...
     - Muszę z nią porozmawiać. - drążył blondyn.
     - Przecież się od tego nie obudzi jak będziesz tu cały czas przychodził. - odparła zirytowana Izzy.
     - Ja też się martwię, Jace. - powiedziała Clary i dałabym głowę, że położyła mu rękę na ramieniu.
     - To wszystko cholernie irytujące. Dokładnie tak samo jak z tobą.
     - Tak... pamiętam jak ciężko jest po ugryzieniu demona.
     No dawaj Marlene! Otwórz oczy!
     - Ej, bo jeszcze pomyślę, że ktoś to ukartował! Naprawdę nie możemy uleczyć jej runami? Jej ciotka powiedziała, że jest Nocną Łowczynią.
     - Ale... jej słowo, nie ma takiej wartości w naszym świecie, nie możemy też użyć na niej Miecza Anioła. - odprła Izz.
     - Po co od razu Miecz Anioła? - zdziwiła się Clary.
     - To, czy ktoś jest, czy nie jest Nocnym Łowcą jest wbrew pozorom bardzo ważne. - wtrącił sarkastycznie Jace.
     Stali nade mną, bo ja leżałam na łóżku.W końcu udało mi się otworzyć oczy. Oni też swoje otworzyli. Szerzej. Ze zdziwienia.
     - Lenny! - krzyknęła Clary. Nie sądziłam, że aż tak się o mnie martwiła. Co prawda chodziłyśmy razem na zajęcia artystyczne dla "uzdolnionych", ale byłam od niej o rok młodsza. Miałam 15 lat.
     Zawsze podziwiałam jej talent. Ja jedynie umiałam odwzorowywać to, co widzę. Ona, w jej rysunkach było coś takiego, taka wyczuwalna magia, widoczny talent. Malowała z serca i inspirowała mnie tym.
     - Jak się czujesz? - to była Isabelle. Siedziała na moim łóżku i trzymała w rękach ręcznik. To aż dziwne, że tak się mną opiekowała. Myślałam, że za mną nie przepadała...
     Jace podszedł do mnie i, chwytając mnie za ramiona, podniósł mnie do pozycji siedzącej. Utrzymując mocny uścisk popatrzył mi szczerze w oczy i nerwowo zapytał:
     - Twoja ciotka powiedziała, że trafiłaś do nich w wieku 3 lat. 3 lat. Pamiętasz co było wcześniej? Najmniejsze wspomnienie, jakiś obraz, cokolwiek! - mówił w zdenerwowaniu.
     - Opanuj się! - wrzasnęłam na niego. - To boli!
     Puścił. Roztarłam rozbolałe ramiona. Przez chwile zastanawiałam się czy opowiedzieć mu, im, o śnie. Doszłam do wniosku, że chyba wolałam to zachować dla siebie. Zresztą... to mógł być tylko zwykły sen, co? Próbowałam przekonać samą siebie... Żałosne.
     - A co do twojego pytania... nie-e. - głos mi zadrżał kiedy wypowiadałam ostatnie słowo. Miałam nadzieje powiedzieć to pewnie, ale i tak ledwo szło mi przecież przekonywanie własnej świadomości. Nadal miałam nadzieje. Nadzieje, że to wszystko okaże się żartem. Jakimś okrutnym,wyrafinowanym żartem. Jednak coś w głębi mnie krzyczało, żeby rzucić się na głęboką wodę, żeby chwycić za nóż i wyżyć się swoją złością. Sama byłam tym uczuciem przerażona.
     - Jesteś pewna? - spytał ponownie, patrząc na mnie niepewnie, z odrobiną ironii.
     - Jace, przestań! Cichy Brat przyszedł.
     Zwróciłam głowę w kierunku drzwi do izby chorych. Poczułam na plecach dreszcz przerażenia. Istota, mężczyzna, który tam stał wyglądał jak cień. Pergaminowa szata owiewała jego wysokie ciało, a kaptur zakrywał twarz. Kiedy zsunął się bezszelestnie, zobaczyłam gołą czaszkę, z otworami zamiast oczu, z zaszytymi ustami. Zmroziło mnie. Określenie Isabelle "niepokojący" mało odnosiło się do tego co właśnie zobaczyłam.
      Witaj Marlene. Krzyk przeszył powietrze. Mój krzyk. Jego głos odezwał się w mojej głowie! To... to niemożliwe, totalnie przerażająco! Nie byłam w stanie myśleć. Tętno mi przyśpieszyło. Krew szumiała w uszach.
      Nocni Łowcy wstali patrząc na mnie a Clary zapytała:
     - Nie mogę z nią zostać?
     Nie Clarisso. Ona musi zostać sama. Znów ten okropny głos, który przyprawiał mnie o ciarki. No bo nie żeby nie podobało mi się, że Clary chce ze mną zostać. Uważałam to za świetny pomysł.
     To nic nie dało. Po chwili w pokoju byłam tylko ja i Cichy Brat. Podciągnęłam się na łóżku.
     Witaj Marlene Way. Czy jesteś gotowa na prawdę? Nie byłam pewna. Ale musiałam się dowiedzieć.
     Kiwnęłam niepewnie głową.
     Brat zbliżył się do mnie i wyciągnął swoje ręce. Były białe i całe w bliznach. Dotknęły mojej twarzy.
     Zaczęłam wrzeszczeć i znów nieuchronnie nadeszła po mnie ciemność.

                                                                         ***

     Obudziłam się w ... pokoju hotelowym? Nie... tak pewnie wyglądają pokoje Instytutu od środka, pomyślałam. Wstałam i na boso poszłam do łazienki. Obmyłam twarz wodą i przebrałam w to co znalazłam na małym krzesełku w rogu pomieszczenia. W... czarną, męską koszulę? Chyba będę musiała poprosić Clary o jakieś ciuchy.
     Odziana w suchy, bawełniany materiał poczułam się trochę lepiej. Moje ciuchy nie nadawały się do użycia. Szkoda, lubiłam je.
     Przysiadłam na brzegu łóżka, chowając głowę w rękach. Nie byłam w stanie myśleć o ciemności którą zobaczyłam gdy Cichy Brat mnie dotknął. Nie byłam w stanie myśleć o tym co tam zobaczyłam. Wszystko i nic, można by to opisać.
     Nie mogąc o tym myśleć wstałam i wyjrzałam na korytarz. Ruszyłam korytarzem i skręcając na zakręcie obróciłam się. Wpadłam prosto na mur z żywego ciała. Czyjeś ręce powstrzymały mnie od upadku. Obróciły mnie też i przyparły do ściany. Zobaczyłam męski tors. Tak wspaniały, że zaparło mi tech. Gapiłam się z nieodpartym zachwytem na idealnie wyrzeźbione mięśnie. Potem spojrzałam w górę.
     Czarne oczy od razu mnie zahipnotyzowały. Natarczywie się w nie wpatrywałam, choć było to nieuprzejme. Te oczy, pochłaniające jak przepaść, okalały bardzo, bardzo długie rzęsy. Twarz miała ostre rysy, które wydały mi się takie sexy. I... i włosy w kolorze srebra. Jak błyszczący metal.
     Wgapiałam się w chłopaka jak cielę w malowane wrota. Był przepiękny. I był tylko w ciemnych, idealnie dopasowanych dżinsach. Napierał na mnie całym ciałem, trzymając mi ręce nad głową. Zamykał mnie jak w klatce.
     - Ohhh... - wyrwał mi się jęk. Więc to nie był tylko sen? Ten chłopak do złudzenie przypominał mi chłopczyka z mojej przeszłości. A do tego miałam wrażenie, że już go gdzieś widziałam.
     - Kogo my tu mamy? - uśmiechnął się. Nie wiedziałam, czy chce go za ten uśmiech pocałować, czy zdzielić w twarz.
     - Ehhhem... - zaczerwieniłam się tylko. Poprawka, twarz płonęła mi żywcem, bo zorientowałam się że jestem w samej koszuli i majtkach. - Ja...
     - Nie możesz spać? - spytał.
     - Tak jakby. - mruknęłam. Kim jesteś?, chciałam spytać.
     - I to jest powód żeby wpadać na chłopaków na korytarzu w środku nocy? - jego oddech łaskotał moją szyję kiedy się pochylił. Zaczął bawić się kosmykami moich włosów. Karmelowo-złote pasemka ślizgały się pomiędzy jego palcami. Skubnął płatek mojego ucha.
     Górował nad mną. Był ode mnie wyższy o co najmniej pół głowy. Nie mogłam się skupić na niczym innym. Nie kiedy delikatnie dotykał wargami mojej skóry, coraz niżej i niżej. Wygięłam się w łuk, dociskając do niego, czekając na pocałunek. Ale on tylko szepnął:
     - Nie martw się, Lenny. Chaos niedługo zniknie. - rozkoszowałam się brzmieniem swojego imienia w jego ustach... Zaraz! Skąd on znał moje imię!?
     - A moją koszulę możesz zatrzymać. - usłyszałam śmiech w jego głosie. Nie do końca byłam pewna, czy wiem co się dzieje.
     - Jonathan. - wyszeptałam, obejmując go za szyję i próbując zatrzymać przy sobie.
     - Już dobrze. Zawsze będę przy tobie. - pogłaskał mnie po głowie i delikatnie zdjął moje ręce ze swojej szyi.
     Nie usłyszałam jak odchodzi. Zostałam sama. Opadłam na kolana i zaczęłam szlochać.

______________________________

I jaaaaaak? C; Mam nadzięję że się podobało ;) Dziękuje wam z aż 3 nominację do Libster Award, na które wkrótce odpowiem. Niech wena będzie z wami i jak powiedział Jace "Nocni Łowcy, W Czerni Wyglądacie Lepiej Niż Wdowy Naszych Wrogów od 1234." Niech to będzie nasze motto XD <3
PS: Elizko, kochana, jesteś zadowolona? :*

czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział III

Kubeł zimnej wody

     Siedziałam w przeogromnej bibliotece z regałami do sufitu i pięknym rzeźbionym drewnem. Popijałam gorącą herbatę, a na moich kolanach leżał domagający się pieszczoty kot Church. Był to słodki, mówiąc szczerze, lekko spasiony pupil. Miał gęste futerko, dzięki któremu powoli oswajałam się z nową sytuacją.
     Nefilim. Nocni Łowcy. Pół-aniołowie, pół-ludzie. Trudno mi było to zrozumieć. Zostałam brutalnie (dziękuje ci Jace, że to było tak dosłowne) wyciągnięta ze swojej rzeczywistości w świat demonów, aniołów i... Podziemnych. Czarowników, wampirów itp. Trudno było mi to wszystko ogarnąć.
     - Rozumiesz, że muszę teraz powiadomić Clave? - spytała Maryse.
     Była to wysoka osoba. Mama Aleca i Izzy; Isabelle. Wyglądem była bardzo podobna do córki, trochę tylko starsza i wiek odebrał jej dziewczęcy urok. Z pozoru surowa, lecz tak naprawdę miała miękkie serce. Zdążyłam to zauważyć. Teraz stała nade mną z pytającym wzrokiem.
     Spojrzałam na nią nic nie rozumiejąc.
     - Clave. Rada Nocnych Łowców z każdej rodziny. - powiedziała tłumacząc. - Przewodniczy nam Konsul i Inkwizytor. Poszczególne rodziny opiekują się Instytutami w rożnych miastach. Instytuty to schronienia, tak  jak ten. Ten prowadzimy my. Lightwoodowie.  - Okey, tyle byłam w stanie zrozumieć, ale co z resztą?
     - Dobrze... Ale muszę wrócić do domu przed pójściem do Cichego Miasta. - odpowiedziałam. Ciche Miasto. To napawało strachem. Miejsce, w którym byli pochowani Nocni Łowcy. Słyszałam jak Isabelle mówiła, że Cisi Bracia są z deka przerażający...
     - Nie.
     To Jace, razem z Maryse odpowiedzieli mi jednocześnie. Towarzyszył im jeszcze trzeci głos. Jocelyn.
     Matka Clarissy. Wkroczyła do pokoju w którym stali już Lightwoodwie, Jace, Clary i Magnus. Za nią wszedł Luke Garroway ( jak się później dowiedziałam, mąż pani Fray... widocznie musieli się pobrać...).
     - Nie. - powtórzyła już sama Jocelyn. - Jonathan jest zbyt niebezpieczny. Nawet nie wiemy gdzie teraz przebywa. Tworzy swoich Mrocznych wojowników i gromadzi armie... Nawet nie wiemy jak zaatakuje.
     - Możecie sobie mówić co chcecie! Muszę porozmawiać z Dianą! - wstałam, zrzucając Churcha z kolan i ruszając w stronę drzwi. Clary ruszyła za mną. Próbowała mnie zatrzymać, ale tylko odepchnęłam jej dłoń.
     - Dobrze. - stanęłam. - Dobrze. - powtórzył Jace. - Pójdę z tobą. Ale wracamy prosto do Instytutu. Nie pozwolimy ci zostać "na wolności" - zrobił znak cudzysłowu przy ostatnich słowach.
     Maryse spojrzała na niego zdumiona. Chyba była zaskoczona tym, że to on podjął decyzję, ale nie odezwała się. Dała mu milczącą zgodę.
     Odwróciłam się do niego i pokiwałam głową. Ponownie ruszyłam do drzwi odprowadzana spojrzeniami.
     - Dzień dobry, Pani Fary. - powiedziałam mijając ją. 
     Jace ruszył za mną.
    
                                                                              ***


     - Czyli nie jesteś Lightwoodem? - spytałam.
     - JESTEM. - odpowiedział mi Jace. - Są moją rodziną.
     - Rozumiem. - pokiwałam głową. Diana i Henry też nie są ze mną spokrewnieni.
     Mijaliśmy właśnie kolejną ulicę. Właściwie to nie wiedziałam dlaczego akurat Jace zgodził się na mój wypad do domu. Stwierdziłam, że lepiej nie pytać. Darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda, co?
     - To jak to jest z tym Sebastianem? - chciałam sobie wyjaśnić tą kwestię skoro wszyscy o nim non stop mówili. 
     - Jonathan Christopher Morgenstern. Ma takie samo imię jak ja... 
     Hmm... czyli Jace to tylko przezwisko, uświadomiłam sobie.
     - Zabił Sebastiana Verlaca i podszył się pod niego w czasie Wielkiej Wojny. Imię jakoś zostało. Wyparł się rodziców. On jest synem Jocelyn, bratem Clary... Ich ojciec rozpętał Wojnę. 
     - Sebastian... on pożąda Clary. To.. to jest chore! - Jace stracił panowanie nad sobą.
     Współczułam mu. W końcu każdy zdawał sobię sprawę z uczucia jakie łączyło jego i Clary. Jace go nienawidził. Nienawidził Sebastiana za to co tamten mu zrobił. I co miał zrobić. Nigdy nie widziałam takiej nienawiści.
     Szłam w ciszy obok niego. Zastanawiałam się nad tym, co mi powiedział... Człowiek nie staje się zły z niczego.
     - Sebastian ma w sobie demoniczną krew. - Jace jakby przeczuwał o czy myślę. - Ja i Clary mamy trochę więcej anielskiej krwi. Przez eksperymenty Valentina. A on, jego własny syn, był jego pierwszym celem. Valentine za bardzo dążył do doskonałości.
     Doszliśmy do mojego domu. Otworzyłam drzwi na klatkę i powoli zaczęłam wspinać się po schodach. Na 3 piętrze zadzwoniłam dzwonkiem.
     - Lenny! - krzyknęła Diana na mój widok. Rzuciła się na mnie. - Nic ci nie jest. - nie wiem czy to było stwierdzenie czy pytanie.
     - Tak ciociu. - uśmiechnęłam się ściskając ją.
     - A kim jest ten młody człowiek?! 
     Spojrzałam na nią zdziwiona.
     - Widzisz go? - ja już nic nie rozumiałam...
     - Jace Herondale. - przedstawił się.
     Ciotka przyjrzała mu się podejrzliwie.
     - Zapraszam. - powiedziała tylko.

                                                                               ***

     - To się musiało zdarzyć. 
     - Ale co? - spytałam.
     - Może zacznę od początku. 
     Zdziwiłam się. Diana rzadko rozmawiała o swojej przeszłości, choć nie wyglądała na przygnębioną. Bardziej na zamyśloną.
     - Mieszkaliśmy z rodzicami i z bratem w małym miasteczku w Kalifornii. Żyliśmy szczęśliwie, i nawet jak na rodzeństwo byliśmy wyjątkowo zgodni. Ale Wiktor lubił przygody. Kiedyś próbował mnie namówić na wyprawę w nocy. Nie zgodziłam się, więc poszedł sam. Nie wrócił. Nie dla rodziców. Szukali go ale już nigdy go nie zobaczyli. Ale ja tak. Wrócił do mnie. I wyjaśnił. Wilkołak. Oto czym się stał. Ale zdradził się tylko przede mną. Wiele razy próbowałam go namówić, żeby powiedział  rodzicom. Bez skutku. Umarli w niewiedzy, w żalu. Nie widziałam jakie życie wiódł jako wilk, ale któregoś dnia poprosił mnie o coś. Żebym przygarnęła dziecko. Dziecko! Tylko... jak miałam mu odmówić? Jestem bezpłodna. Henry się ucieszył gdy mu powiedziałam o adopcji.  Tyle, że dziecko nie było zwykłe. Było Nocnym Łowcą. Nadal nie do końca wiem co to znaczy. Nie powiedział mi wiele. Tyle tylko, że ktoś go poprosił oto. I tak w wieku 3 lat trafiłaś do nas.
     Potrafiłam tylko się na nią gapić. Co?, moje myśli krążyły jak szalone.
     - Przepraszam. - powiedziała.
     - Co teraz? - spytałam zaskoczona.
     - Idź i rób to co należy. Byłaś wspaniałą córką, ale nadszedł czas opuszczenia gniazdka. Nie zatrzymam ciebie i twojego przeznaczenia. Tylko proszę... uważaj na siebie. - wstała i pocałowała mnie w czoło. - Żegnaj.
     I w tym momencie usłyszałam wybuch.

_____________________________

*HEEEEJ*
Dzisiaj specjalnie dla was, z powodu mojej nieobecności świeży nowiutki rozdział :D
Przepraszam, że tak długo nic się  nie pojawiało, ale jestem aktualnie na wakacjach i , no co, nie zawsze mogę pisać wtedy kiedy mam wenę. :/
Mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodobał i liczę na komentarze. Naprawdę, nie wiecie jak to człowieka motywuje do pracy! Tak więc komentujcie i czekajcie!
NASTĘPNY ROZDZIAŁ W DRODZE !
TRZYMAJCIE ZA MNIE KCIUKI ! ;)