wtorek, 30 czerwca 2015

Rozdział VII

Atak, demony, niedaleko komisariatu, nie wiadomo i trzeba je zabić. 


     Zebrali się w ekspresowym tępie, szybciej niż czeka się na kawę w Starbuksie. Kiedy Luke wbiegł do pomieszczenia, zapadła chwilowa cisza, a potem jak z armaty wystrzelił chaos; co?, kto?, gdzie?, jak?. Atak, demony, niedaleko komisariatu, nie wiadomo i trzeba je zabić. 
     Obserwowałam jak Izabelle chwyta za rękę Aline, która z kolei pociągnęła za sobą Helen i wybiegły z biblioteki, wymieniając parę zdań, których nie usłyszałam. Zagłuszył je Jace, stojący tuż obok mnie. 
     - Alec, bierz łuk, załatwimy to tak jak zawsze... Bierzesz plecy? - ciemnowłosy przytaknął, a niebieskie spojrzenie rozbłysło. - Clary... - blondyn zwrócił się do swojej dziewczyny. - Nie, Clary, zostajesz...
     - Nie. - protest był jednogłośny. - Mamy siebie, Jace. Nie zostawię Cię znowu, walczymy ramię w ramię. - ruda podeszła do wyższego od siebie chłopaka i wspinając się na palce, pocałowała go krótko w usta. Następnie, kiedy w odruchu nachylił się do niej, szepnęła mu coś na ucho. 
     Oj, no dobrze, przyznaje się, słyszałam. Ale to wszystko przez tę runę! "Moje ręce są twoimi rękami, moje serce jest twoim sercem." Obróciłam się, tak samo jak Alec. 
     W kącie Jocelyn obejmowała dłoń Luka, splatając palce wilkołaka ze swoimi. 
     - ... około 20, całe stado Pożeraczy i  jakiś większy demon. Zostawiłem tam swoich ludzi... - Hm, czyżby Luke był przywódcą watahy? Rozkminienia powinnaś zostawić na później Lenny, upomniałam siebie. Na razie powinnam tylko obserwować jak narzeczony Pani Fray streszcza wydarzenie. 
     - Dobrze, Luke, Jocelyn, idziecie z nami... Jia? - Maryse spojrzała zaniepokojona w stronę Konsul. Ta tylko uspokoiła ją gestem dłoni. Miała w sobie prawdziwy przywódczy gen, to prawda. 
     - Tylu Nefilim ilu zabierzesz wystarczy. Moja córka wraz z Helen wam pomogą, a ja w tym czasie chciałabym skorzystać z pomocy Alexsandra. 
     Widziałam zaniepokojenie Aleca oraz zdezorientowane spojrzenie rzucane przez niego w kierunku swojego parabatai. Ten jednak zbyt zajęty Clarissą, nie zwrócił na niego uwagi. To mi przypadło odebranie strachu płynącego z granatowych tęczówek. Coś im się należało za wczorajszą noc...
     Uśmiechnęłam się na próbę krzepiąco, lecz moje starania przerwała Konsul. 
     - Chciałabym, byś udał się ze mną do Wysokiego Czarownika Brooklynu. Muszę z nim zamienić słowo. 
Nawet moje zdumienie nie przerosło emocji Lightwooda. Jego twarz pokraśniała, a sam chłopak spuścił wzrok, nie wiedząc co odpowiedzieć. Może i nie wiedziałam kim jest Wysoki   Czarownik Brooklynu, ale za dużo przez te kilka dni już wystarczająco wiele się dowiedziałam i na razie nie było mi mało. Widocznie jednak, ów czarodziej był znany Alecowi... 
     Chwila moment! Przecież podczas naszego pierwszego spotkania wraz z nimi szedł nie tylko Simon, ale i Magnus! Świecący, błyszczący, promieniejący Magnus. Ten od: "To jest mój chłopak". Okay. Teraz do mnie dotarło i oczywiste było, że przewodnicząca jakieś Rady, chcąca spotkać się z waszym chłopakiem to niezbyt dobra okazja do świętowania. Raczej dobra do umierania ze wstydu, kiedy jest się Aleckiem Lightwoodem. 
     Nie jestem pewna, czy Clave toleruje takie związki. Nie jestem niczego pewna, ale skoro córka Jii była takiej orientacji, jaką przed chwilą manifestowała, zostałam w przekonaniu, że chłopak będzie w dobrych rękach. 
     Kiedy tak przyglądałam się jak odchodzą, uświadomiłam sobie, że jestem sama. Obróciłem się do miejsca, w którym stali Clary z Jace'em, ale już ich nie było. Tak samo Jocylen i Luke. Wyszli na moich oczach, a ja nawet tego nie zarejestowałam. 
     Zostałam sama. W wielkiej bibliotece. Sama w Instytucie. Zaśmiałem się na myśl, że to brzmi jak tytuł kolejnego "Kevina..". 
     - Nawet nie wiem kiedy wrócą... - mruknęłam do siebie, wzdychając. Zapomnieli o mnie w tym zamieszaniu i nikt nie musiał mnie o tym przekonywać. Tak się stało. 
     Teraz musisz coś ze sobą zrobić, Len, skomentowałam w duchu. 
     - Zająć cię rozmową?
____________________________
Yay! Wakacje. Po pół roku odżyłam. Nie pytajcie. 
Przejdźmy do rzeczy! Rozdział VII jest na pokładzie, a ja wychodzę do was z pytaniem. a) czy nie wyszłam z wprawy? xD Nie, a tak na serio, wyprowadziłam Aleca z Jią. I tak sobie pomyslałam, w trakcie pisania, że może chcielibyście poczytać małe opowiadanko z ich wycieczki do naszego Brokatowego Najwyższego Czarownika Brooklynu? Gdzieś mi sie o uszy obiło, że ktoś chciał Maleca xD so, dajcie znać co o tym myślicie & enjoy the show! :3 
~Shadowhunter_Angel

9 komentarzy:

  1. Na Anioła. Len jak zwykle świetnie. Podziwiam, że cokolwiek tu napisałaś i tak jakoś nagle Cię na to naszło. Ja prywatne blogi porzuciłam na rzecz RPG :") No, ale, pisz dalej <3
    Twoja na zawsze Mel

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział. Przeczytam wszystko, co napiszesz i czekam na nekst.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega rozdział. Mam nadzieję, że coś tu jeszcze dodasz ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć. Dodasz jeszcze next? Zapomniałaś o nas? Czekam niecierpliwie na nekst.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostałaś nominowana do Liebster Award! Szczegóły:
    http://city--of--love.blogspot.com/2016/03/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  6. W twojej historii jest coś nowego czego nie znalazłam na innych blogach ;) styl twoich opowiadań jest ponad przeciętny. Z niecierpliwością czekam na kontynuacje :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda, że minął rok i nie ma nowego rozdziału, bocnie ukrywam jest to jeden z najlepszych FF o Darach Anioła ;)

    W wolnej chwili zapraszam do siebie, tematyka Nocnych Łowców ;)
    love-lastsforever.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Dodasz coś jeszcze?

    OdpowiedzUsuń